Wymienili drzwi, więc stracą mieszkanie

Lokatorzy wymienili drzwi do mieszkania, więc właściciel budynku - łódzki magistrat - chce ich eksmitować

Pięciopiętrowa kamienica na rogu Sienkiewicza i Nawrot to duma łódzkiego magistratu. Zbudowano ją przy okazji renowacji stojącej tuż obok zabytkowej kamienicy. Cała inwestycja kosztowała ponad dziewięć milionów złotych. Projekt został dofinansowany z pieniędzy unijnych i budżetu państwa. Najemcami lokali zostały osoby wyłonione w konkursie, które zgodziły się oddać dotychczas zajmowany lokal gminny.

Państwo Pędziwiatrowie by wygrać konkurs na nowe mieszkanie, gruntownie wyremontowali swoją starą 32-metrową kawalerkę na Dąbrowie. Wymienili okna, kaloryfery, podłogi. Warto było, bo w lipcu wprowadzili się do nowego M-3.

Przed wprowadzeniem się podpisali umowę najmu. Zobowiązali się, że przez pięć lat nie będą ulepszać mieszkania. - Kiedy je obejrzeliśmy, bardzo się nam spodobało. Nie pomyśleliśmy, że będzie taka konieczność - opowiada Katarzyna Pędziwiatr.

Do czasu gdy przyszedł agent ubezpieczeniowy. - Gdy zobaczył drzwi, to się roześmiał - relacjonuje Jarosław Pędziwiatr.

- To są typowe wewnętrzne drzwi z dykty, które nadawałyby się do zamknięcia pokoju a nie mieszkania. Gdy je mocniej kopnąć, wypadają z zawiasów - ocenił agent. I zdecydował, że od włamania mieszkania nie ubezpieczy.

Pędziwiatrowie napisali do administracji prośbę o zgodę na wymianę drzwi. Odmówiono. Pędziwiatr próbował osobiście przekonać Ilonę Podwysocką, dyrektorkę miejskiego wydziału budynków i lokali. - Usłyszałem, że mogłem kupić mieszkanie, to bym sobie zmieniał, co chcę.

Mimo odmowy Pędziwiatrowie drzwi wymienili. Przy okazji utwierdzili się w przekonaniu, że robią dobrze. - Inżynier, który je wymieniał, ocenił, że stare drzwi są do bani. Nie wygłuszają, nie zapewniają bezpieczeństwa, nie są przeciwpożarowe - opowiada pani Katarzyna.

Nowe drzwi zobaczyła urzędniczka, która w administracji zajmuje się sprawami technicznymi. - Tak nie można. Ile ważą? 70 kilogramów? Jak wszyscy w pionie wymienią drzwi, to zawali się ściana - oceniła.

I wkrótce Pędziwiatrowie dostali pismo. Komunikat był jasny: - Zdemontować.

Pędziwiatrowie próbowali interweniować. Napisali, że pani Katarzyna, jako pielęgniarka, ma nocne dyżury, a pan Piotr pracuje na dwie zmiany. Kiedy ich 9-letnia córka zostaje sama w domu, boją się, żeby ktoś w czasie ich nieobecności nie wtargnął do mieszkania. Podnieśli argument, że część mieszkań pod tym samym adresem jest wyposażona w drzwi przeciwwłamaniowe.

Co na to urząd? - Jeśli do końca kwietnia nie wrócą stare drzwi, będzie wypowiedziana umowa najmu.

- To, co zostało sfinansowane ze środków Unii Europejskiej nie może podlegać żadnym zmianom. Urząd wojewódzki bardzo tego przestrzega - tłumaczy Andrzej Chojnacki, zastępca dyrektora wydziału budynków i lokali. - Mamy też 5-letnią gwarancję wykonawcy. Jakiekolwiek naruszenie instalacji, futryn czy ścian spowodowałoby, że gdybyśmy weszli z wykonawcą w spór sądowy, zarzuci nam, że naruszyliśmy warunki gwarancji. No i zgodnie z prawem wszelkie zmiany dokonywane przez najemcę wymagają zgody wynajmującego. Nie może być samowoli. Chcemy zachować estetykę. Jak jeden lokator wstawi sobie drzwi metalowe, drugi drewniane, a trzeci białe, to jak to będzie wyglądało? Szpetnie - kończy dyrektor Chojnacki.

Copyright © Agora SA